niedziela, 25 września 2011

"Krew którą nasiąkła", Åsa Larsson

"Krew, którą nasiąkła" jest książką autorstwa jednej z lepszych szwedzkich pisarek. Główną bohaterką tej powieści jest utalentowana prawniczka Rebeka Martinson. Åsa Larsson doskonale opisała stan w jakim znajduje się człowiek po traumatycznych przeżyciach desperacko poszukujący akceptacji i broniący się przed wykluczeniem. Szefowie Rebeki choć próbują grać przyjaciół wiedząc o tym, iż ze strachu przed utratą pracy i akceptacji czy poczucia przynależności do grupy ( jedynym towarzystwem w jakim obraca się kobieta są właśnie jej współpracownicy)Rebeka bez mrugnięcia okiem przyjmie każde zlecenie, polecają jej wykonywać te zdania, których inni nie chcą  się podjąć. Tak jest też z pomocą dla pastorów pewnej parafii na północy Szwecji. Rebeka jednak zamiast zająć się jedynie doradztwem finansowym angażuje się w śledztwo w sprawie morderstwa pastor Mildred Nilsson.

Tutaj przerwę opowiadanie o fabule, żeby podać kilka danych statystycznych i poczynić pewne własne  spostrzeżenia. Z najnowszych badań jakie udało mi się znaleźć wynika, że ponad 60 procent mieszkańców Szwecji to ludzie niewierzący bądź agnostycy natomiast pozostali  to przeważnie członkowie Kościoła narodowego Szwecji czyli luterańskiego. Inne wyznania to naprawdę mniejszość.
Takie dane pozwalają mi zrozumieć dlaczego poznając kolejnych bohaterów literatury skandynawskiej dowiaduję się, że są oni ateistami ( Tora bohaterka stworzona przez Yrsę  Sigurdardottir, Wallander Mankella, Maria Kallio Leeny Lehtolainen, Liesbeth Salander i Michael Blomqvist Stiega Larssona ). Zazwyczaj ludzie bardzo wierzący przedstawiani w powieściach należą do jakiegoś ortodoksyjnego odłamu prostestantów  albo sekty ( jak choćby w " Zanim nadejdzie mróz" Henninga Mankella) i zazwyczaj ślepo przestrzegają zakazów i nakazów religii. Asa Larsson też chyba kiedyś musiała zrazić się do " Kościoła"  ponieważ w pierwszej ze swoich książek  "Burza z krańców ziemi" napisała " Ludzie słabi często ciągną do Kościoła, zresztą tak jak ludzie, którzy chcą mieć władzę nad słabymi". Niestety nie udało mi się jeszcze przeczytać tej powieści czego bardzo żałuję, ale za to obejrzałam film z Izabelą Skorupco oparty na jej motywach. Film ukazuje hipokryzję pastorów jednej z parafii położonej w miejscowości na północy Szwecji. Jeden okazuje się pedofilem ( plus taki, że sam rozumie jak bardzo źle czyni i zgadza się, żeby skorzystano z tego najbardziej radykalnego sposobu aby ukrócić ten proceder...) drugi choć poważany przez miejscową społeczność i uznawany za człowieka pełnego cnót zdradza żonę i wykorzystuje  swoją uczennicę.
W " Burzy z krańców  ziemi"  można też  zobaczyć do czego prowadzi literalna interpretacja Słowa Bożego i fanatyczna  wiara : w jednej ze scen jeden z duchownych każe zabić dwie małe dziewczynki twierdząc, że Pan  chce je mieć przy sobie. Dowiadujemy się, że Rebeka kiedyś też należała do tego Kościoła, ale odeszła.

Temat jednak widocznie nie daje spokoju pisarce ponieważ  postanawia go poruszyć także w kolejnej książce. W " Krwi, którą nasiąkła". Robi to tylko w inny sposób. Zamordowana pastor Mildred Nilsson choć dla  wielu była postacią kontrowersyjną i została niejednoznacznie ukazana myślę, że jednak to jej postać miała odgrywać rolę tej "dobrej".

piątek, 23 września 2011

" Kobieta ze śniegu"

Leena Lehtolainen nie jest jeszcze tak znaną w Polsce pisarką jak szwedzcy autorzy ( Larsson, Mankell) więc przedstawię pokrótce fabułę jej pierwszej książki jaką jest " Kobieta ze śniegu".

Komisarz Maria Kallio musi rozwiązać zagadkę morderstwa pewnej psycholog, która swoją rezydencję przemieniła w ośrodek dla skrzywdzonych kobiet. Podejrzanych jest wielu ponieważ mógł to być jej własny kochanek  jak i ktoś kto przeciwstawiał się jej radykalnie feministycznym poglądom albo ktoś z rodzin kobiet, które znalazły schronienie w jej dworku.

Wątek kryminalny choć ciekawy nie jest jednak w tej powieści najważniejszy, ale po kolei. Zacznę od wrażenie jakie zrobiła na mnie główna bohaterka - policjantka Maria Kallio. Na  początku nie poczułam  do niej wielkiej sympatii a to dlatego, że próbowała odrzucić wszelką swoją kobiecość. Dało się to zauważyć już w początkowych scenach gdzie opisywany jest ślub policjantki. Jak do wszystkiego także i do tego wydarzenia- które w życiu wielu kobiet jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej romantycznych - ma ona typowo męskie podejście. Zazwyczaj  to kobiety cieszą się, że udało im się doprowadzić pod ołtarz ukochanego mężczyznę. Tutaj mamy sytuację odwrotną, da się wyczuć, że to narzeczonemu Kallio bardziej zależało na ślubie. Nawet gdy bohaterka zachodzi w ciążę zachowuje się " po męsku" nie kupuje różowych ubranek i malutkich bucików a poradniki na temat dzieci czyta a nie ona a jej mąż  i z resztą sama przyznaje, że mdli ją gdy słyszy o "koronkowym macierzyństwie".

Jednak mimo, iż bohaterka nie do końca przypadła mi do gustu to zarys tła obyczajowego i opisy  fińskiej społeczności bardzo ! Poza ukazywaniem stosunków społecznych cenię skandynawskie kryminały za kreowanie bohaterów, którzy działają wedle własnego sumienia i samodzielnie myślą, nie przyjmują prawd narzuconych ani nie wierzą w coś dlatego, że wierzą w to autorytety czy duchowni przez wielu jeszcze uważani za wyrocznie w kwestiach moralności. Podoba mi się, że skandynawski kryminał propaguje  podejście zdroworozsądkowe i pokazuje, że fanatyzm może doprowadzić do tragedii.

W " Kobiecie ze śniegu" również jest odwołanie do tego niezdrowego fanatyzmu przy opisie gminy lestadian, z której uciekła  jedna z  pacjentek Eliny Rosberg. Lestadianie są ortodoksyjnym odłamem protestantów.
Z powieści Lehtolainen można dowiedzieć się, że zasady panujące w ich społeczności są bardzo surowe kobietom nie wolno oglądać telewizji, rozpuszczać włosów a nawet nosić jeansów. Pozostałe zakazy przypominają te z jakimi stykają się i katolicy :  zabronione jest używanie antykoncepcji. Ale co w takim razie ma zrobić kobieta, która już wiele razy rodziła a kolejna ciąża może być zagrożeniem dla życia matki albo nienarodzonego dziecka ? Jest przynajmniej jedno wyjście : nie starać się o kolejną ciążę. Niestety Johanna ( pacjentka Rosberg) nie zdołała przekonać swojego męża ( notabene miejscowego kaznodziei, fanatyka swojej religii) do tego, żeby zaniechali starań o jeszcze jedno dziecko. Mieli ich już dziewięcioro a kolejny poród miał być śmiertelny dla Johanny jak przekazała jej lekarka.  Johanna nie chciała, żeby dziewięcioro jej dzieci straciło matkę toteż po rozważeniu wszystkich wątpliwości dokonała aborcji ( swoją drogą  zaciekawiło mnie podejście Finów  do tego trudnego tematów, ci którzy nie są specjalnie religijni traktują aborcję jak zwykły zabieg a przynajmniej całkowicie usprawiedliwiony jeśli kobieta jest w takiej sytuacji jak Johanna, takimi słowami broni jej  też  Elina  Rosberg " Wątpie, żeby którakolwiek z was uważała za morderstwo, zwłaszcza w sytuacji, w której ciąża i poród stanowiłyby zagrożenie dla życia zarówno Johanny jak i jej dziecka". To jest zrozumiał, natomiast troszkę przeraziła mnie scena kiedy nasza główna bohaterka wybrała się do ginekologa. Pani doktor słysząc, że Kallio tej ciąży nie planowała a środki antykoncepcyjne zawiodły sama spytała ją czy ma dokonać zabiegu. Myślę, że w takiej sytuacji byłoby to już niemoralne i cieszę się, że Kallio się nie zgodziła). Jej mąż był głuchy na argumenty, nie wierzył w medycynę, ale  wierzył w Boga i był pewien, że jego żona nie umrze, że Bóg kocha  ich więc nie dopuści do śmierci ani jej ani  dziecka toteż nie chciał podejmować żadnych innych środków, żeby chronić żonę. Gdy okazało się, że Johanna dokonała  aborcji mąż zabronił jej się widywać z dziećmi i choć nie wolno mu było tego zrobić Johanna nie mogła liczyć ani na pomoc miejscowego adwokata ani policji ponieważ wszyscy należeli do gminy lestadian. Mam wielki szacunek dla ludzi wierzących, dl wszystkich wyznań, ale uważam, że zdawanie się w kwestii życia i zdrowia na samą wiarę  nie jest dobre. Po to ludzie wymyślili medycynę, żeby pomagała im zwalczać choroby.

W powieści  oprócz kontrowersyjnego tematu aborcji są jeszcze inne wątki ciągle szokujące  dla polskiego czytelnika np. ten o szczęśliwej parze lesbijek. Tam jednak ich związek jest inaczej ukazany niż  mógłby być w polskiej powieści. One nie muszą się ukrywać, walczyć o prawa do posiadania dziecka, do bycia razem, do legalizacji swojego związku, one wszystko to już mają bo kraje skandynawskie po tym tym względem wyprzedziły Polskę.

Książka jest doskonale napisana i godna polecenia więc każdy bez  względu na przekonania powinien po nią sięgnąć.

poniedziałek, 19 września 2011

" Svinalängorna"



W końcu udało mi się obejrzeć film  "Svinalängorna" na podstawie książki Susanny Alakoski, która niestety nie została wydana w Polsce. Film opowiada historię Leeny ( w tej roli Noomi Rapace) która  powtórnie musi zmierzyć się ze swoją przeszłością po tym jak dostaje telefon ze szpitala w Ystad i dowiaduje się, że matka, z którą dawno temu straciła kontakt jest umierająca.

Mimo znakomitych recenzji  i pochlebnych opinii rozczarowałam się. Może to dlatego, że spodziewałam się jakiejś niesamowitej historii, nietypowej a przynajmniej oryginalnego podejścia do tematu. Tymczasem oglądając film cały czas czekałam na coś  co sprawi, że nie będzie on przypominał mi kilkudziesięciu innych filmów gdzie poruszany jest problem alkoholizmu czy trudnych relacji matek i córek. Tą historię można było też trochę skrócić a nie rozwlekać na prawie dwie godziny. Nie wiem dlaczego tak się stało, pewnie wiele wątków z książki i tak zostało pominiętych. Podobno według powieści którą napisała  Alakoski w zapomnieniu o traumie dzieciństwa i odnalezieniu się w "normalnym" życiu  Leenie  pomaga dwójka przyjaciół. W filmie natomiast jest to mąż - naprawdę złoty mężczyzna, przymyka oczy na huśtawki emocjonalne żony, stara się ją zrozumieć, nie ma do niej pretensji nawet wtedy kiedy Leena zaczyna się zachowywać jak jej matka i wszczyna z nim bójkę przy córeczkach albo ni stąd ni zowąd wychodzi trzaskając drzwiami . Może dlatego, że  rozumie, iż  Leena nie chce grzebać w przeszłości a stawianie czoła przykrym wspomnieniom wymaga od niej dużego wysiłku ? 

Przesłanie jest dobre. Leena mimo wielu życiowych przeciwności  wygrywa. Udaje jej się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Ma  wspaniałego męża, na którego zawsze może liczyć. Ładna historia niemniej jednak czegoś mi w niej brakuje.

czwartek, 8 września 2011

" Zdrada" Karin Alvtegen

"Eva i Henrik są małżeństwem od piętnastu lat i mają małego synka, ale w ich związku od dawna panuje marazm. Pewnego dnia Eva odkrywa, że mąż znalazł inną kobietę, do czego nie chce się przyznać. Zdesperowana, postanawia się zemścić, przeżywając przygodę z właśnie poznanym Jonasem. Nic nie wskazuje, że młody mężczyzna jest groźnym psychopatą, a znajomość przerodzi się w prawdziwy koszmar... Pełen napięcia thriller psychologiczny o tym, że urażona duma jest najgorszym doradcą, a igranie z ogniem śmiertelnie niebezpieczne."

Ten opis wydawcy jest dosyć rzeczowy i sprawia, że czytelnikowi wydaje
się, że to kolejny thriller-romans jakich już mnóstwo dostarczyły nam amerykańskie pseudopisarki. Tak jednak nie jest. Karin Alvtegen przewyższa swoje konkurentki pod każdym względem.


Urzeka mnie przede wszystkim to jak żywe postacie potrafi tworzyć Alvtegen. Wspominałam już kiedyś, że nie znoszę kiedy jakaś autorka czyni z głównej bohaterki swoje alter ego i wszelkimi sposobami stara się z niej uczynić postać najbardziej moralną, posiadającą najmniej wad, najbardziej sympatyczną, znacznie bardziej inteligentną jednym słowem idealną. Myślałam, że tak samo będzie z Evą. Sądziłam, że Alvtegen ukaże ją  jako zaradną kobietę dbającą o dom, męża i synka, zadbaną elegancką mądrą itd. ( tu wpisz cechy jakie najbardziej cenisz u kobiety). Byłam pewna, że po tym jak wyszło na jaw, że mąż Henrik ją zdradza, role zostaną im jasno przypisane : Eva - ofiara, która nie zasłużyła na taki los, Henrik - winowajca godny potępienia. Przekonałam się jednak, że Alvtegen lubi ukazywać  sytuacje i zdarzenia z punktu widzenia wielu postaci dlatego też czytamy scenę najpierw widzianą z perspektywy Henrika a później z perspektywy Evy.
Dodatkowo pisarka tworzy postacie niejednoznacznie, nie można żadnej z nich ocenić ani jako bezwzględnie dobrej ani bezwzględnie złej, pokrzywdzeni stają się krzywdzącymi, a ofiarami sprawcy. Bardzo podoba mi się ta niejednoznaczność. Dzięki niej nie obserwujemy czarno-białego świata, w którym bardzo łatwo nam wszystko ocenić i osądzić. Przykładem może być rozpad małżeństwa Henrika i Evy. Początkowo chyba wielu widziało winę w Henriku ( w końcu to on  znalazł sobie kochankę) a w Evie biedną zdradzaną żonę, która  przecież dbała o dom i rodzinę jak Henrik mógł nie doceniać  jej poświęcenia, jej skrupulatności i dokładności w wykonywaniu obowiązków?  Widzimy też więc, że początkowo perfekcjonizm Evy przemawiał na jej korzyść, jakby nie było stała się osobą, która sama  siebie ganiła kiedy jakieś zadanie wykonała nie tak lub w czymś się nie sprawdziła, chciała ciągle doskonalić we wszystkim co robiła, chciała być wzorową żoną, wzorową matką, wzorową pracownicą. Czy więc można było mieć jej to za złe ?
Niby nie, jednak nasz punkt widzenie poszerza się kiedy czytamy jak to wszystko wyglądało z perspektywy jej męża  Henrika. On czuł się przytłoczony przez  swoją idealną żonę, im ona była lepsza tym on czuł się gorszy, im bardziej się starała tym wyraźniej on widział swoje błędy i niedociągnięcia aż w końcu spotkał kogoś kto potrafił akceptować go również z jego wadami, kto w jego mniemaniu lepiej go rozumiał i komu nie wstydził się opowiedzieć jak bardzo czuje się sfrustrowany przy swojej żonie perfekcjonistce.

Oprócz tego zdumiewa mnie jeszcze znajomość ludzkich charakterów jaką wykazuje się autorka. Czytając
o młodzieńcu opiekującym się swoją ukochaną pogrążoną w śpiączce zauważyłam, że pisarka  doskonale zna  mechanizm nerwicy natręctw. Może sama ją przechodziła (w jej życiu również nastąpiło parę tragicznych wydarzeń, które mogły doprowadzić  do pojawienia się nerwicy i depresji choćby śmierć brata) ?
A może tylko o niej czytała i po prostu ma tak wielką wyobraźnię, że wiedzę, którą nabyła potrafiła wiarygodnie przenieść na strony powieści ?

Co by nie mówić, uważam, że " Zdrada"  stanowi perełkę w swoim gatunku. Gdyby nie to, że " zaskakujące zwroty akcji", "nieprzewidywalne zakończenie", "trzymająca w napięciu aż do ostatniej strony" to zwroty wyświechtane i nadużywane a do tego znajdują się na okładkach nawet najbardziej marnych kryminałów
i thrillerów to właśnie tak bym ją opisała, ale ja po prostu powiem, że  jest wyjątkowa a kto po nią sięgnie sam się o tym przekona.

niedziela, 4 września 2011

" Człowiek bez psa "

Już od dawna chciałam sięgnąć po powieści Håkana Nessera gdyż jego Barbarotti porównywany był do Wallandera – mojej ulubionej postaci z kryminałów Mankella. Dosyć długo musiałam czekać na polski przekład, ale opłacało się.

 „Człowiek bez psa” jest dosyć ciekawą pozycją.  Fabuła przedstawia się następująco: w związku z „wielkim dniem” jaki ma nastąpić u Hermanssonów – a są nim sześćdziesiąte piąte urodziny Karla Erika i czterdzieste jego córki Ebby, która  przyszła na świat w tym samym dniu co ojciec – do małej miejscowości Kymlinge zjeżdża się cała rodzina. Przed uroczystością  bez śladu znika syn jubilata – Robert. Wszyscy początkowo myślą, że to przez presję wywartą przez pewien wstydliwy epizod  związany z programem rozrywkowym typu reality show, w którym brał on udział. Kolejnego dnia znika również Henrik- wnuk Karla Erika – i to już zaczyna być niepokojące. Zostaje wezwana  policja i komisarz Barbarotti rozpoczyna śledztwo.

H
åkan Nesser tworząc „ Człowieka bez psa” zastosował pewne nietypowe zabiegi przez co akcja książki jest bardzo wciągająca. Nie mogłam doczekać się rozwiązania zagadki i nie zniechęciło mnie  nawet to, że ten kryminał jest dosyć statyczny.

Nie potrafię oceniać całości  nie skupiając się na szczegółach, poszczególnych bohaterach czy pojedynczych scenach. Czasem to właśnie  detale decydują o tym czy dana powieść podoba mi się czy nie. A zazwyczaj podoba mi się to co jest mi bliskie, coś  co rozumiem, w czym nie wyczuwam fałszu, coś z czym mogę się utożsamić. Tak więc  choć sama uważam za zuchwałe ze strony bohatera zawieranie umowy z Bogiem i prowadzenie systemu punktowego mającego na celu „zbadanie”  jak często siła  wyższa „odpowiada” na nasze prośby o pomoc w sprawach codziennych i czy w ogóle istnieje.

Myślę, że  moi  wierzący przyjaciele zgorszyliby się  czytając opisy modlitw bohatera, choć  były one pełne humoru a  może nawet najzabawniejsze w całej książce. Z pewnością  nie mogłabym polubić bohatera bez skazy, lub bez  żadnej wady, osoby, która zawsze kieruje się dobrymi pobudkami, byłaby w stanie poświęcić wszystko dla dobra wszystkich tylko nie dla siebie a przez  to byłaby tak mało ludzka, że aż nie do zniesienia. Barbarotti jest idealny właśnie  dlatego, że też ma sobą pewne przejścia i posiada całkiem ludzkie słabości.

 Dodam jeszcze, że książka ( choć ja sama poleciłabym ją każdemu) raczej nie spodoba się tym, którzy uważają, że autorzy nie powinni przekraczać pewnej granicy estetyki w  i, że  pewne tematy tabu " brudzą literaturę". Po charyzmatycznej  Liesbeth Salander ( trylogia  Millenium), pastor, która okazała się mieć skłonności homoseksualne ( „ Krew, którą nasiąkła), okaleczanie ciała przez ekscentryczne zachowanie islandzkiego studenta i jego upodobania do asfiksjofilii ( „ Trzeci znak”) myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, przerazić ani zniesmaczyć. Zmieniłam zdanie kiedy w „ Człowieku bez psa”  pojawiła się scena kazirodcza. Cóż, Skandynawowie lubią pisać odważnie.