niedziela, 4 września 2011

" Człowiek bez psa "

Już od dawna chciałam sięgnąć po powieści Håkana Nessera gdyż jego Barbarotti porównywany był do Wallandera – mojej ulubionej postaci z kryminałów Mankella. Dosyć długo musiałam czekać na polski przekład, ale opłacało się.

 „Człowiek bez psa” jest dosyć ciekawą pozycją.  Fabuła przedstawia się następująco: w związku z „wielkim dniem” jaki ma nastąpić u Hermanssonów – a są nim sześćdziesiąte piąte urodziny Karla Erika i czterdzieste jego córki Ebby, która  przyszła na świat w tym samym dniu co ojciec – do małej miejscowości Kymlinge zjeżdża się cała rodzina. Przed uroczystością  bez śladu znika syn jubilata – Robert. Wszyscy początkowo myślą, że to przez presję wywartą przez pewien wstydliwy epizod  związany z programem rozrywkowym typu reality show, w którym brał on udział. Kolejnego dnia znika również Henrik- wnuk Karla Erika – i to już zaczyna być niepokojące. Zostaje wezwana  policja i komisarz Barbarotti rozpoczyna śledztwo.

H
åkan Nesser tworząc „ Człowieka bez psa” zastosował pewne nietypowe zabiegi przez co akcja książki jest bardzo wciągająca. Nie mogłam doczekać się rozwiązania zagadki i nie zniechęciło mnie  nawet to, że ten kryminał jest dosyć statyczny.

Nie potrafię oceniać całości  nie skupiając się na szczegółach, poszczególnych bohaterach czy pojedynczych scenach. Czasem to właśnie  detale decydują o tym czy dana powieść podoba mi się czy nie. A zazwyczaj podoba mi się to co jest mi bliskie, coś  co rozumiem, w czym nie wyczuwam fałszu, coś z czym mogę się utożsamić. Tak więc  choć sama uważam za zuchwałe ze strony bohatera zawieranie umowy z Bogiem i prowadzenie systemu punktowego mającego na celu „zbadanie”  jak często siła  wyższa „odpowiada” na nasze prośby o pomoc w sprawach codziennych i czy w ogóle istnieje.

Myślę, że  moi  wierzący przyjaciele zgorszyliby się  czytając opisy modlitw bohatera, choć  były one pełne humoru a  może nawet najzabawniejsze w całej książce. Z pewnością  nie mogłabym polubić bohatera bez skazy, lub bez  żadnej wady, osoby, która zawsze kieruje się dobrymi pobudkami, byłaby w stanie poświęcić wszystko dla dobra wszystkich tylko nie dla siebie a przez  to byłaby tak mało ludzka, że aż nie do zniesienia. Barbarotti jest idealny właśnie  dlatego, że też ma sobą pewne przejścia i posiada całkiem ludzkie słabości.

 Dodam jeszcze, że książka ( choć ja sama poleciłabym ją każdemu) raczej nie spodoba się tym, którzy uważają, że autorzy nie powinni przekraczać pewnej granicy estetyki w  i, że  pewne tematy tabu " brudzą literaturę". Po charyzmatycznej  Liesbeth Salander ( trylogia  Millenium), pastor, która okazała się mieć skłonności homoseksualne ( „ Krew, którą nasiąkła), okaleczanie ciała przez ekscentryczne zachowanie islandzkiego studenta i jego upodobania do asfiksjofilii ( „ Trzeci znak”) myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, przerazić ani zniesmaczyć. Zmieniłam zdanie kiedy w „ Człowieku bez psa”  pojawiła się scena kazirodcza. Cóż, Skandynawowie lubią pisać odważnie.


2 komentarze:

  1. Lubię odważne powieści, ale o czymś podobnym jeszcze nie słyszałam. Raczej nie przeczytam, bo to wszystko powoduje we mnie cień zdegustowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czytałaś trylogię Larssona ? :) Myślę, że " Człowiek..." nie przyprawia o większy niesmak niż opisy wykorzystywania Harriet przez ojca i brata. Mimo wszystko nie nakłaniam.

    OdpowiedzUsuń