Już od dawna chciałam sięgnąć po powieści Håkana Nessera gdyż jego Barbarotti porównywany był do Wallandera – mojej ulubionej postaci z kryminałów Mankella. Dosyć długo musiałam czekać na polski przekład, ale opłacało się.
„Człowiek bez psa” jest dosyć ciekawą pozycją. Fabuła przedstawia się następująco: w związku z „wielkim dniem” jaki ma nastąpić u Hermanssonów – a są nim sześćdziesiąte piąte urodziny Karla Erika i czterdzieste jego córki Ebby, która przyszła na świat w tym samym dniu co ojciec – do małej miejscowości Kymlinge zjeżdża się cała rodzina. Przed uroczystością bez śladu znika syn jubilata – Robert. Wszyscy początkowo myślą, że to przez presję wywartą przez pewien wstydliwy epizod związany z programem rozrywkowym typu reality show, w którym brał on udział. Kolejnego dnia znika również Henrik- wnuk Karla Erika – i to już zaczyna być niepokojące. Zostaje wezwana policja i komisarz Barbarotti rozpoczyna śledztwo.
Håkan Nesser tworząc „ Człowieka bez psa” zastosował pewne nietypowe zabiegi przez co akcja książki jest bardzo wciągająca. Nie mogłam doczekać się rozwiązania zagadki i nie zniechęciło mnie nawet to, że ten kryminał jest dosyć statyczny.
Nie potrafię oceniać całości nie skupiając się na szczegółach, poszczególnych bohaterach czy pojedynczych scenach. Czasem to właśnie detale decydują o tym czy dana powieść podoba mi się czy nie. A zazwyczaj podoba mi się to co jest mi bliskie, coś co rozumiem, w czym nie wyczuwam fałszu, coś z czym mogę się utożsamić. Tak więc choć sama uważam za zuchwałe ze strony bohatera zawieranie umowy z Bogiem i prowadzenie systemu punktowego mającego na celu „zbadanie” jak często siła wyższa „odpowiada” na nasze prośby o pomoc w sprawach codziennych i czy w ogóle istnieje.
Myślę, że moi wierzący przyjaciele zgorszyliby się czytając opisy modlitw bohatera, choć były one pełne humoru a może nawet najzabawniejsze w całej książce. Z pewnością nie mogłabym polubić bohatera bez skazy, lub bez żadnej wady, osoby, która zawsze kieruje się dobrymi pobudkami, byłaby w stanie poświęcić wszystko dla dobra wszystkich tylko nie dla siebie a przez to byłaby tak mało ludzka, że aż nie do zniesienia. Barbarotti jest idealny właśnie dlatego, że też ma sobą pewne przejścia i posiada całkiem ludzkie słabości.
Dodam jeszcze, że książka ( choć ja sama poleciłabym ją każdemu) raczej nie spodoba się tym, którzy uważają, że autorzy nie powinni przekraczać pewnej granicy estetyki w i, że pewne tematy tabu " brudzą literaturę". Po charyzmatycznej Liesbeth Salander ( trylogia Millenium), pastor, która okazała się mieć skłonności homoseksualne ( „ Krew, którą nasiąkła), okaleczanie ciała przez ekscentryczne zachowanie islandzkiego studenta i jego upodobania do asfiksjofilii ( „ Trzeci znak”) myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, przerazić ani zniesmaczyć. Zmieniłam zdanie kiedy w „ Człowieku bez psa” pojawiła się scena kazirodcza. Cóż, Skandynawowie lubią pisać odważnie.
Lubię odważne powieści, ale o czymś podobnym jeszcze nie słyszałam. Raczej nie przeczytam, bo to wszystko powoduje we mnie cień zdegustowania.
OdpowiedzUsuńA czytałaś trylogię Larssona ? :) Myślę, że " Człowiek..." nie przyprawia o większy niesmak niż opisy wykorzystywania Harriet przez ojca i brata. Mimo wszystko nie nakłaniam.
OdpowiedzUsuń