czwartek, 11 sierpnia 2011

Niekoronowana Królowa skandynawskiego kryminału


Jedna jest inżynierem i obecnie pracuje przy budowie największej tamy w Europie, druga skończyła studia prawnicze i przez jakiś czas zajmowała się doradztwem podatkowym, trzecia kształciła się w kierunku ekonomicznym. Widocznie wszystkim tym kobietom w  pewnym momencie zawody, które niegdyś sobie wybrały przestały dostarczać wystarczająco dużo satysfakcji bo pewnego dnia każda z nich postanowiła spróbować  swoich sił w dziedzinie literatury i zająć się pisaniem kryminałów.

Od książek Yrsy Sigurdardottir zaczęła się moja fascynacja kryminałami skandynawskimi ( wcześniej nawet nie przyznałabym się, że odpowiada mi ten rodzaj powieści, które uważałam z resztą za jednorazowe  bez szczególnych walorów literackich służące jedynie do taniej rozrywki !). Powszechnie już jednak wiadomo, że skandynawscy pisarze w swoich utworach poruszają drażliwe wątki społeczne, demaskują  gorszą  stronę państwa opiekuńczego i do tej pory podziwianego systemu.  Do tego dochodzą opisy krajobrazów, które sprawiają, że natychmiast chciałabym się tam przenieść.

Yrsa ma wielką wyobraźnię i niesamowity talent. Przeważnie w swoich kryminałach stosuje tzw. „zagadkę zamkniętego pokoju”, czytelnik może próbować domyślić się, który z bohaterów popełnił zbrodnię, ale Yrsa  wodzi go za nos i zazwyczaj przypuszczenia okazują się nietrafne. Do tego każda historia osadzona jest w bardzo niezwykłych okolicznościach np. w powieści „ Trzeci znak”  cała akcja rozpoczyna się od znalezienia zbezczeszczonych  zwłok studenta na terenie uniwersytetu, który okazuje się pasjonatem historii. Jego zainteresowania badawcze  mają kluczowe znaczenie dla przebiegu śledztwa ponieważ  wszystko wskazuje na to, że na chłopcu został dokonany jakiś straszliwy rytuał. Podczas czytania naprawdę dużo można dowiedzieć się o intrygujących obrzędach jakie miały miejsce w średniowieczu, „polowaniu na czarownice” i wielu wielu innych, które sprawiają, że „ Trzeci znak”  sprawia, iż nie można się oderwać aż do ostatniej strony. Tak uatrakcyjniona fabuła pojawia się też w książkach  „ Weź moją duszę” ( pensjonat w stylu New Age, seanse spirytystyczne, legendy opiewające okolice i cała galeria postaci) i „ W proch się obrócisz” ( akcja rozgrywana się na wsypie zwanej „ Pompejami północy) i „ Lód w żyłach” ( miejsce wydarzeń w  ośrodku położonego w mroźnej Grenlandii, śnieg, chłód …opisy sprawiły, że czułam się jakbym tam była
). Nie pamiętam już kto powiedział, że aby kobieta mogła przebić  się pisząc  thrillery  czy kryminały musi  pisać tak jak mężczyzna. Yrsa  właśnie tak robi. Czytając  jej powieści nigdy nie powiedziałabym, że  mogłaby je napisać wrażliwa  kobieta.

 Zupełnie inaczej jest z Camillą
 Läckberg . Gdybym dostała do ręki jej książkę i nie wiedziałabym czyjego jest autorstwa z pewnością mogłabym zgadnąć, że została  napisana przez jakąś romantyczkę. Tak,przez  romantyczkę ! Poza tym, że  w jej powieściach opisywane są zbrodnie, jest w nich również pewna idealna para. Zawsze zachowują się wobec siebie bardzo poprawnie i zawsze wiedzą co powiedzieć, prawie w ogóle się nie kłócą a jeśli się kłócą   to które zawiniło szybko zaczyna  rozumieć swój błąd  szybko go naprawia przeprasza i znowu trwa sielanka. Przez tę dwójkę  bajkowych bohaterów obok obrazu „ ciemnej strony Szwecji” utwory Läckberg wydają mi się nieco naiwne i nieco infantylne. Być może dlatego akurat jej proza nie zachwyciła mnie już tak bardzo i nie zgadzam się z określeniami, że jej  dzieła dorównują  tym, które  stworzyli Mankell, Larsson czy Sigurdardottir.

Z kolei Åsa Larsson zdobyła  uznanie samego Leif’a Person’a. Jej książki – przynajmniej dla mnie – nie są już tak wciągające i ciekwe jak Yrsy, ale przynajmniej bohaterowie nie są wyidealizowani a wręcz przeciwnie. Larsson należy do tych, która potrafi tropić  ciemne zakamarki ludzkiej psychiki. Z niecierpliwością czekam na kolejne przekłady.

Mimo wszystko do tej pory jednak w moim rankingu tytuł Królowej ciągle zachowuje Sigurdardottir.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz